Jak co wtorek, Bartosz Burzyński na początek serii o młodym, zdolnym, katalońskim trenerze.
Jak to zwykle bywa po zdaniu kursu prawa jazdy, na pierwszy samochód, albo dostajemy od rodziców jakiegoś starego rzęcha, albo możemy od czasu do czasu przejechać się samochodem ojca. Bywają wyjątki, że od razu wsiadamy do fury, która jest maszyną najwyższych lotów, ale zwykle kończymy wtedy na drzewie, a w najlepszym wypadku rozbijamy samochód i wsiadamy później do znacznie gorszego, a czasami już nigdy nie pojedziemy autem. Tak samo jest z zawodem trenera, jeżeli grało się kiedyś w piłkę na najwyższym poziomie. Tuż po zdaniu licencji na początku drogi zawodowej, zaczynamy od asystenta/drugiego trenera/trenera juniorów/trenera rezerw w klubie w którym spędziliśmy najlepsze lata kariery. Czasami od razu dostajemy możliwość poprowadzenia klubu światowej klasy, ale takie historie są nieliczne i zwykle kończą się bez happy endu. Oscar Garcia zdecydowanie jest kierowcą który przesiada się do co raz lepszych samochodów. Nabierając przy tym bezcennego doświadczenia. Dodatkowo jak do tej pory nie rozbił jeszcze żadnej bryczki, a trochę kilometrów już wykręcił! Zatem proszę zapiąć pasy, ponieważ zabieram Was na krótką przejażdżkę z Oscarem Garcią.
Oscar Garcia nie był tak świetnym piłkarzem jak Guardiola, czy Enrique, ale bez wątpienia był zawodnikiem solidnym. Karierę rozpoczynał w drugiej drużynie FC Barcelony w 1991 roku. Debiutu na Camp Nou doczekał się już po dwóch latach. W pierwszej drużynie występował przez niespełna 7 sezonów. Po przygodzie w Barcelonie, zaliczył krótkie niezbyt udane epizody w Albacete i Valencii. Najczęściej wystawiany był na pozycji ofensywnego pomocnika. Już wtedy w Barcelonie mówiono, że młody Katalończyk zrobi większą karierę na ławce trenerskiej niż jako zawodowy piłkarz. Na sam koniec z Los Che trafił jeszcze do Espanyolu, w którym rozegrał cztery pełne sezony. Nie został jednak z tego powodu znienawidzony przez Cules Balugrany. Swoją karierę zakończył w Lleidzie w 2005 roku.
Młody coach swoją nową przygodę, rozpoczynał u boku swojego byłego trenera, a zarazem największego idola – Johana Cruyffa. Został asystentem Holendra w reprezentacji Katalonii. Jak jednak wiadomo wszem i wobec trenowanie reprezentacji Katalonii, nie może być uznawane za stanowisko pracy. Jest to raczej przyjemność na zakończenie kariery albo początek, tak jak było w przypadku Cruyffa, bo jak inaczej można nazwać trenowanie drużyny, która w roku rozgrywa jedno spotkanie? Po tej krótkiej przygodzie u swojego mentora, Oscar Garcia dostał szansę poprowadzenia Juvenilu A, czyli najstarszej rocznikowo drużyny juniorów w FC Barcelona. Bez wątpienia, Cruyff przyłożył do tego rękę, widząc w młodym Katalończyku, drugiego Guardiolę, albo trzeciego, ponieważ Enrique w tamtym okresie trenował drugą drużynę. Po dwóch latach spędzonych w juniorskiej drużynie Oscar(przyp. Tak najczęściej jest nazywany przez dziennikarzy), postanowił odejść i poszukać szczęścia w seniorskim futbolu. Zachował się jednak bardzo dojrzale i wzorem Guardioli poinformował klub o swoim odejściu z półrocznym wyprzedzeniem. Co ciekawe w tamtym okresie, jego agentem był Pere Guardiola(przyp. brat Josepa Guardioli). Początkowo mówiło się, że Garcia trafi do Anglii, powędrował jednak w zupełnie innym kierunku i po raz kolejny łączy się z tym nazwisko Cruyff. Na samym finiszu do walki o zatrudnienie młodego trenera włączył się jeden z największych klubów z Izraela – Maccabi Tel Awiw. Na początku wydawać mogłoby się to dziwne, ponieważ jaki izraelski klub mógłby zaproponować coś lepszego od angielskich drużyn? Jednak zanim Oscar podpisał kontrakt z Maccabi, to kilka tygodni wcześniej dyrektorem sportowym izraelskiego klubu, został jego przyjaciel, Jordi Cruyff (przyp. syn Johana Cruyffa).
Roczna przygoda w Izraelu zasługuję na osobny akapit, ponieważ to czego dokonał tam Oscar Garcia, w pierwszym roku seniorskiej pracy, tylko potwierdziło, że kiedyś będzie wielkim trenerem. Na 4 kolejki przed zakończeniem rozgrywek, zdobył ze swoją drużyną mistrzostwo Izraela, a właściwie jak ogłaszały tamtejsze media zmasakrował przeciwników i zabrał to czego pragnął od pierwszej kolejki. Maccabi zostało mistrzem kraju po 10 latach! Nie trudno się domyśleć, że Oscar Garcia był na ustach wszystkich kibiców, został bohaterem… Przez większość sezonu znajdowali się na pozycji lidera, jednak i tak nikt nie dawał im szans na mistrzostwo. Sam Oscar Garcia powtarzał, że celem była kwalifikacja do europejskich pucharów, jednak z biegiem czasu co raz bardziej wierzył w mistrzostwo. Prawdą jest, że w Izraelu, Garcia z dobrej drużyny zbudował maszynę, która zdeklasowała rywali. Na cztery kolejki przed końcem mieli 16 pkt przewagi! Rozgrywki zakończyli z największą liczbą strzelonych bramek i najmniejszą straconych. Dodatkowo koronę króla strzelców zdobył zawodnik Maccabi z ogromną przewagą nad drugim zawodnikiem. Nie sposób tutaj nie wspomnieć również o derbowym meczu z Hapoelem, który drużyna Maccabi wygrała 4 bramkami. Żeby to lepiej zobrazować na nasze realia, to tak jak by teraz ktoś przejął Wisłę Kraków i rozegrał z nią tak idealny sezon jak Oscar Garcia z Maccabi, czyli kompletna deklasacja rywali na każdej płaszczyźnie.
Oscar Garcia podobnie jak Guardiola zakochany jest w futbolu po uszy. Ktoś kiedyś powiedział, że Pep jest z tego wymarłego gatunku, ale niekoniecznie tyko on. Był okres w Izraelu, kiedy przez kilka dni drużyna nie mogła trenować z powodów przechwytywania rakiet pod stadionem. Po jednym z takich wydarzeń Garcia stracił asystenta, który postanowił wrócić do domu. Kilka przecznic od domu Oscara, doszło natomiast do wybuchu autobusu, ale i to nie przeszkodziło trenerowi, żeby dalej pracować w Maccabi. Co więcej na stole leżała ciekawa propozycja z jednego z belgijskich klubów. Nigdy nie doczekała się jednak na podpis ze strony Katalończyka, który uważał, że nie fair byłoby w takim momencie opuszczać klub z Izraela.
Nie trudno się domyśleć jakim stylem grają drużyny Oscara Garci. Jest to oczywiście system 4-3-3 z drobnymi zmianami w zależności od dostępnych zawodników. W Maccabi większość spotkań rozegrał z klasyczną 9. Jak sam podkreśla wierzy w barcelońską szkołą i styl, który przyniósł ogromne sukcesy Blaugranie. Ma również świadomość tego, że np. w Maccabi miał dużo gorszych zawodników, starał się, to jednak niwelować. Dodatkowo tłumaczył to w ten sposób, że drugiej Barcelony zrobić nie może, ale może zrobić coś na wzór Barcelony, która będzie Barceloną ligi izraelskiej. Bez wątpienia tego właśnie dokonał.
Garcia pomimo ogromnej chęci ze strony władz klubu do jego pozostania, postanowił opuścić drużynę i poszukać spokojniejszej przystani. Tafił do Brighton & Hove Albion, z którym miał uzyskać awans do Premier League. Podobnie jak w Izraelu jego drużyna grała bardzo ofensywnie, a stylem przypominała ten barceloński. Przez większość sezonu drużyna Garci znajdowała się w górnej części tabeli. Nie udało się jednak awansować bezpośrednio i potrzebne były baraże, które niestety zakończyły się porażką. Po sezonie Oscar Garcia odszedł i postanowił wrócić do Maccabi. Nie został tam jednak na długo z uwagi na fakt nasilonego konfliktu zbrojnego. Jeszcze w tym samym roku (przyp. 2014 r.) podpisał kontrakt z Watfordem, gdzie za zadanie miał po raz kolejny wywalczyć awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Jednak po raz kolejny w tym roku, nie mógł dokończyć pracy z powodów inne niż sportowe. Po jednym z treningów trafił do szpitala z powodu silnego bólu w sercu. W szpitalu spędził długi czas, a lekarz zabronił stresu. Jak wiadomo powszechnie praca trenera, to głównie stres, dlatego Garcia zmuszony był zrezygnować z pełnionej funkcji. Drużynę zostawił jednak w dobrym stanie, gdy odchodził Watford zajmował 4 miejsce. Jak się później okazało z innymi już trenerami (przyp. Od rezygnacji Garci, było jeszcze trzech innych trenerów.) udało się awansować do Premier League.
Od paru dni Oscar Garcia łączony był z Red Bull Salzburg, wczoraj ta informacja potwierdziła się. Warunki kontraktu, którego szczegóły nie zostały jeszcze ujawnione, wynegocjował agent Oscara. Co ciekawe nie jest, to już brat Guardioli, tylko – Josep Maria Orobitg, który jest natomiast agentem Guardioli. Drużyna z Salzburga obecnie zajmuje drugą lokatę w rodzimej lidze i traci dwa punkty do lidera – Rapidu Wiedeń. Cele dla Garci są jasne, wywalczenie mistrzostwa i awans do Ligi Mistrzów. Bez wątpienia jest, to najszybszy samochód jaki do tej pory mógł prowadzić Garcia. Wydaje się też, że zostanie w tym klubie na dłużej niż zwykle, może nawet 3 lata. W Salzburgu wreszcie będzie mógł skupić się na długoletnim projekcie, ponieważ będzie miał wszystko czego nie miał w dotychczasowych miejscach pracy. Po raz pierwszy w karierze dostąpi zaszczytu pokazania się szerszej europejskiej publiczności. Jeżeli chodzi o narzędzia i warunki pracy, to kolejny komfort i luksus, o których mógł wcześniej tylko pomarzyć. Dwa lata temu Red Bull zainkasował prawie 40 mln z transferów. Na tak wysoką sumę złożyła się głównie sprzedaż trójki piłkarzy: Mane, Kampl i Alan. O tym, że Red Bull potrafi dokonywać dobrych transferów, potwierdzić może właśnie wyżej wspomniana dwójka zawodników. Mane do austriackiej drużyny trafił z FC Metz za 4 mln, a sprzedany został do Southampton za 15 mln. Natomiast Kampl kosztował 3 mln, a sprzedany został do Dortmundu za 12 mln. Tego lata Red Bull na transfery wydał 9,39 mln euro. Poprzedniego lata prawie 7 mln. Obecnie mówi się, że na transfery przeznaczone mogą być jeszcze większe pieniądze, a więc Oscar, będzie miał szerokie pole do popisu. Pierwszy raz będzie miał wszystko by zbudować coś swojego na szerszą skalę niż dotychczas. Dodatkowo w klubie od paru lat niekwestionowaną gwiazdą jest Soriano (przyp. Były król strzelców Segunda Division w barwach FC Barcelony B). Bez wątpienia, to pod niego, Oscar Garcia będzie budował drużynę.
Jak już wspomniałem młody trener urodzony w Sabadell ma charyzmę i jest ogromnym profesjonalistą. Rozgrywki w Austrii wznowione zostaną 7 lutego, nie zdziwiłbym się gdyby na pierwszej konferencji przemówił już w niemieckim języku. Zapewne dokona też paru transferów już tej zimy. Na poznanie i przygotowanie drużyny będzie miał dwa miesiące, a więc jest to już jakiś czas, na wniesie swoich autorskich poprawek. Oscar Garcia zapytany kiedyś o to czy chciałby w przyszłości poprowadzić Barcelonę odpowiedział:
”Jak większość trenerów, a zwłaszcza Katalończyków jak ja. Kiedy zaczynasz coś robić w danym zawodzie, zawsze chcesz zajść na szczyt, a tym szczytem jest właśnie Barca. Myślę o tym, ale jeśli chcesz trenować ten zespół, a ja chcę kiedyś, to zrobić, to musisz być przygotowany do tej roboty najlepiej jak potrafisz i do tego właśnie dążę.”
Bez wątpienia Austria jest jednym z ważniejszych przystanków w drodze na Camp Nou. Wiadomym jest, że Lucho nie będzie trenował Barcy przez długie lata, to typ Guardioli. Uznaje cykle i prędzej, czy później powie, że się wypalił i potrzebuje odpoczynku. Jednak nie jestem pewny, czy już wtedy Oscar będzie gotowy, być może jeszcze nie. Jednej rzeczy jestem jednak pewny, najbliższe miesiące dadzą wiele odpowiedzi, a nie śledzenie Salzburga i pracy jednego z najlepszych trenerów młodego pokolenia byłoby zbrodnią. Wielu ludzi ze świata futbolu, w tym młodym Katalończyku od lat widzi prawowitego następcę tronu na Camp Nou. Czy mają rację pokaże przyszłość, a wy jak myślicie?