Casemiro – factor-X?

Wraz z nim w podstawowej jedenastce Real Madryt zwyciężył w trzynastu spośród siedemnastu rozegranych meczów. Prawdziwy gladiator, taran, niezłomny w odbiorze piłki, wygrywający każdy pojedynek główkowy, wielokrotnie grający na pograniczu faulu. Nie boi się podejmować ryzyka, a z przedmiotu „waleczność i serce do gry” mógłby, wręcz powinien, udzielać wykładów w ośrodku Valdebebas. Wydaje się, że Królewscy wraz z Brazylijczykiem na pozycji pivota odnaleźli od dawna poszukiwaną, jakże popularną na konferencjach Carlo Ancelottiego, równowagę. Powoli słychać porównania do arcymistrza Xabiego Alonso i z pewnością nie ze względu na ten sam numer na koszulce. Czy aby na pewno brazylijski defensywny pomocnik jest gotowy do gry na najwyższym poziomie?

Z perspektywy kibica Realu Madryt naprawdę ciężko nie darzyć sympatią pomocnika z Sao Paulo. Carlos Henrique, bliżej znany jako Casemiro, na przestrzeni ostatnich dwóch lat przeżywa prawdziwy American Dream… w madryckim wykonaniu. Sprowadzony do stolicy Hiszpanii w celu wzmocnienia Castilli wcale nie zamierzał poprzestawać na występach w Segunda, od pierwszych dni pokazując naturę wojownika. „Chcę udowodnić, że mogę grać w pierwszej drużynie Realu Madryt” – mówił w wywiadzie dla Marki niedługo po potwierdzeniu wypożyczenia.

I na debiut na Santiago Bernabéu wcale nie musiał czekać długo. Szansa otrzymana od Mourinho odbiła się pozytywnym echem wokół Brazylijczyka i Casemiro rozpoczął powolny marsz w górę hierarchii. Pociągnęło to za sobą włączenie do kadry zespołu prowadzonego przez Ancelottiego i świetne występy w pretemporadzie 13/14. Jednak konkurencja, zwłaszcza w środku pola, była ogromna i Carletto, mając do dyspozycji Alonso, Khedirę czy sprowadzonego za 32 miliony Illarramendiego nie pozwalał zbyt często naszemu bohaterowi powąchać murawę. Kibice byli wręcz oburzeni faworyzowaniem Hiszpana sprowadzonego z Realu Sociedad, lecz Włoch pozostawał nieugięty, z dużą nieufnością patrząc na poczynania Casemiro.

Odejście było nieuniknione i mimo rozegrania zaledwie 274 minut w lidze pomocnik nie czuł żalu w stosunku do Realu Madryt. W liście pożegnalnym o Królewskich wypowiadał się słowami: „Zaczynam nowy etap z dala od domu, który uważałem i będę uważał za swój na całe życie. Wiedziałem, że przyszedłem do klubu, który zmieni moje życie. I tak było.”, czym zaskarbił sobie jeszcze większą sympatię wśród Madridismo. Decyzja o wyborze Smoków okazała się strzałem w dziesiątkę. Choć początkowo musiał walczyć o miejsce w składzie z niezwykle utalentowanym Rúbenem Nevesem, tak niedługo trzeba było czekać, aż Julen Lopetegui uczynił z Casemiro fundament Porto, które jak równy z równym rywalizowało z wielkim Bayernem Monachium – przynajmniej na Dragão. Najlepszą laurką dla Carlosa Henrique jest średnia nota jaką otrzymał od statystyków z whoscored.com. Ocena 8,16 na przestrzeni wszystkich spotkań rozegranych w Lidze Mistrzów to nie tylko najlepszy wynik spośród zawodników Dragões, statystycznie lepsi od Brazylijczyka byli jednie Messi, Hazard i Nani, co oczywiście zaowocowało wyborem do najlepszej jedenastki rozgrywek wedle wcześniej wspomnianego portalu. I naprawdę ciężko polemizować z tak wysoką notą Casemiro, bo mimo, iż nie można było się spodziewać po Brazylijczyku fajerwerków w postaci spektakularnych dryblingów czy penetrujących obronę przeciwnika podań, tak wpływ na funkcjonowanie całego mechanizmu Smoków miał niebagatelny.Casemiro tacklesaerials won

Owocne występy w Portugalii przełożyły się na powrót do Madrytu i wraz z przyjściem do stolicy Hiszpanii Rafy Beníteza, zwolennika rotacji, który faworyzuje pomocników o charakterystyce Casemiro, można było przeczuwać, że Brazylijczyk otrzyma swoje szanse. Kontuzja Jamesa spowodowała, iż hiszpański szkoleniowiec bardzo szybko zdecydował się skorzystać ze swojego jedynego nominalnego pivota. Występ z Malmö 30 września zapewnił Carlosowi Henrique przepustkę, dzięki której rozegrał osiem spotkań z rzędu w podstawowej jedenastce. Wbrew pozorom wystawianie stricte defensywnie usposobionego pomocnika wcale nie ograniczyło poczynań ofensywnych drużyny. Rafa Benítez mógł być szczególnie zadowolony ze swojego podopiecznego podczas występów przeciwko zespołom z ligowej czołówki – zarówno na Balaídos, jak i na Estadio Vicente Calderón Casemiro zaliczył niemalże idealne występy, był wręcz perfekcyjny, a marginalne błędy nie stwarzały przewag rywali, nie wpływały niekorzystnie na grę zespołu. Zwłaszcza w derbowym starciu z Atlético Brazylijczyk udowodnił ogromną przydatność dla drużyny, można powiedzieć, iż był idealną odpowiedzią na agresywnie grających w środku pitbullów Simeone.

Zwolnienie Beníteza i zatrudnienie Zidane’a ponownie posadziło Casemiro na ławce. Francuz obiecał kibicom atrakcyjny futbol polegający na wysokim pressingu i utrzymywaniu się przy piłce, dlatego nikt nie był zaskoczony, iż Zizou do gry w środku pola desygnował Modricia, Kroosa i Isco. Potrzebne było aż dziewięć spotkań, aby nowy szkoleniowiec zrozumiał, iż Toni Kroos nie nadaje się na pozycję najbardziej cofniętego pomocnika w ustawieniu 4-3-3. Niemiec nie przekonuje w odbiorze, nie zapewnia odpowiedniej asekuracji bocznym obrońcom, co wobec ofensywnie usposobionych Marcelo, Carvajala i Danilo jest niedopuszczalne. Maskowanie defensywnych braków Kroosa na niewiele się zdało i wystawianie go na pozycji „szóstki” nie pozwalało na kontrolowanie środka pola, przynajmniej pośrednio. Zidane, poszukujący optymalnego zestawienia środkowej linii, otworzył drogę do pierwszego składu Casemiro i wraz z Brazylijczykiem rozpoczynającym spotkanie od pierwszej minuty pod wodzą Francuza Real zwyciężył w czterech dotychczasowych spotkaniach. Lecz czy aby na pewno 24-latek jest rozwiązaniem wszystkich problemów Królewskich?

Statystyki z pewnością przemawiają za pomocnikiem z Sao Paulo. Jedenastka z Casemiro jako titular zwycięża w 76% spotkań, z kolei bez niego w zaledwie 68% przypadków! Co ciekawe – w żaden sposób nie cierpi na tym ofensywa, w siedemnastu spotkaniach z Carlosem Henrique na pivocie Real zdobył 50 bramek, co daje nam średnią 3,12 na mecz, a w zestawieniu środka pola bez Brazylijczyka – rozczarowujące 2,68. Pod względem statystyk defensywnych wręcz deklasuje Kroosa i wydaje się, że Casemiro zapewnia większą równowagę i balans, gra Królewskich jest bardziej… harmonijna. Mimo to można się zastanawiać, czy wzrost jakości gry Realu z Brazylijczykiem w podstawowej jedenastce to wynik dobrych występów Carlosa, czy po prostu… efekt nominalnego defensywnego pomocnika w składzie.

Przede wszystkim – Casemiro także popełnia błędy. Błędy, których nie można marginalizować. Bo choć zdarzały mu się mecze bliskie perfekcji, wspominane przeze mnie wcześniej, tak zwycięstwa z Romą i Las Palmas nie mogą nam przesłonić co najwyżej przeciętnych występów Carlosa. Nie ulega wątpliwościom fakt, iż rywale Królewskich wciąż tworzą mnóstwo dogodnych szans do strzelenia bramki, a grający przed stoperami Brazylijczyk wcale nie sprawia, iż środkowi obrońcy mają mniej pracy. Casemiro, zamiast odbierać piłkę przerywa akcje przeciwnika, co nie daje okazji na rozpoczęcie akcji własnej drużyny. Zaniepokojenie budzi także inteligencja boiskowa, piłkarskie IQ. Brazylijczyk w meczu z Romą zaliczył kilka katastrofalnych, kompletnie nieodpowiedzialnych strat w środkowej strefie, co zainicjowało kontry Rzymian i tylko indolencja Salaha nie przywróciła demonów z ubiegłorocznego spotkania z Schalke. Można to usprawiedliwiać młodym wiekiem bądź zwykłym brakiem rytmu meczowego, ale osobiście nie przypominam sobie, aby Busquetsowi czy niedoścignionemu wzorowi w postaci Xabiego Alonso w wieku 24 lat zdarzały się podobne, kompletnie niefrasobliwe „odcięcia prądu”. Dodatkowo – Marca doliczyła się jedenastu strat w wykonaniu pivota Królewskich, zarówno w spotkaniu z Giallorossi, jak i przeciwko Los Amarillos, co wydaje mi się niedopuszczalne zważywszy na newralgiczność pozycji.

Casemiro straty
Straty Casemiro w środku pola w meczu z Romą via Squawka.com

Casemiro, obok Lucasa Vázqueza i Keylora Navasa, z pewnością jest jednym z największych wygranych tego, jakże rozczarowującego dla kibiców Realu Madryt, sezonu. Czy jest jednak zawodnikiem, który może być etatowym graczem pierwszego składu w klubie aspirującym do zwycięstwa w Lidze Mistrzów? Śmiem powątpiewać. Mimo, iż dostrzegam duże braki w warsztacie Brazylijczyka to w obecnej sytuacji nie widzę lepszego rozwiązania od rozgrywania najważniejszych spotkań z Carlosem Henrique w pierwszej jedenastce. Jeśli Zidane nie zdecyduje się rozbić BBC, to moim zdaniem obecność Casemiro w jedenastce jest obowiązkowa. Królewscy nie posiadają innego nominalnego defensywnego pomocnika, Kroos, jak pokazały doświadczenia tego i poprzedniego sezonu, nie jest w stanie być dostatecznie efektywny na pozycji „szóstki”, ograniczanie Modricia do gry jako najbardziej cofnięty pomocnik to zbrodnia, a na eksperymenty z cofniętym Kovaciciem… jest najzwyczajniej za późno. Jak pokazała historia – nie da się wygrać Pucharu Europy bez pivota w składzie. Los Blancos są więc skazani na łaskę dobrej, żeby nie powiedzieć – wybitnej gry Casemiro jeśli wciąż marzą o jakichkolwiek sukcesach w obecnej temporadzie. Myślę, że pozostała część sezonu pokaże z jakiej gliny ulepiony jest Brazylijczyk. To będzie dla niego egzamin dojrzałości. Egzamin pokazujący, czy jest gotowy do gry w Realu Madryt.

Opublikuj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*