Jak co wtorek, Bartosz Burzyński tym razem o reprezentacji Hiszpanii, która latem tego roku zagra na Euro 2016 we Francji.
Futbol to cykle które kończą się zwykle po dwóch, trzech latach. Jednak żeby istniał cykl w piłce reprezentacyjnej potrzeba dłuższego okresu czasu. Oczywiście można wygrać dwie wielkie imprezy na przestrzeni dwóch lat i jest to ogromny sukces. Niegdyś dokonała tego Francja pod dowództwem Zizou, a nie tak dawno temu Hiszpania. Jednak La Furia Roja zdołała wygrać jeszcze kolejne Euro, a więc to już 6 lat. Dodać należy do tego również sukcesy drużyn młodzieżowych. Nie był więc to zwykły cykl, to była dominacja. Ma to również swoje odzwierciedlenie w piłce klubowej, gdzie Hiszpanie odskoczyli reszcie o lata świetlne daleko w tyle pozostawiając angielski futbol.
Jak wspomniał niegdyś ktoś mądry, wygrywanie wszystkiego nie jest normalne, czasami przegrana jest bardziej naturalna. Michalel Jordan za to mówił:
„Nie trafiłem ponad 9000 rzutów w mojej karierze. Przegrałem prawie 300 gier. 26 razy nie trafiłem decydujących piłek w meczu. Ponosiłem porażki raz po raz przez całe moje życie. I właśnie dlatego osiągnąłem sukces.”
Przekaz tych słów jest prostszy i łatwiejszy do zrozumienia niż gra w karcianą „Wojnę”. Bez porażek nie osiągniesz sukcesu. Można nawet powiedzieć, że im więcej porażek tym większy sukces. Jeżeli takie słowa wypowiedziałby znany „coach” to pewnie parsknąłbym śmiechem, bo co o sukcesie może wiedzieć człowiek, który mówi o tym jak to fajnie byłoby osiągnąć sukces. Jednak jeżeli wypowiada je mistrz, bez podziału na kategorie jeden z największych w historii sportu, to coś musi być na rzeczy. A więc zmierzając do celu Hiszpania wreszcie przegrała wielki turniej po 8 latach! Przegrała to za mało powiedziane, została wyrzucona z tronu jak żul na PKP. Bez oporów, bez honorów, bez szacunku. Nagle wszyscy zapomnieli o wielkości króla, niesamowite jak to możliwe prawda? Wygrywasz wszystko co można przez ostatnie lata, przychodzi jedna porażka i każdy zapomina. Mówi się, że wejść na szczyt jest łatwiej niż się na nim utrzymać, a co dopiero znowu się na niego wdrapać zaczynając od samego dołu, to jest dopiero osiągnięcie jeżeli zrobisz to szybciej niż ktokolwiek myślał. Czy ta reprezentacja Hiszpanii dokona tego szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał? Bez dwóch zdań tak nie będzie, ponieważ przespano właściwy moment na budowę nowej maszyny, podreperowano tylko trochę starą, a właściwie to zmieniono tylko opony, a silnik dalej nie pracuje właściwie.
Początkowo pozostawienie del Bosque na stanowisku selekcjonera reprezentacji Hiszpanii po blamażu na Mundialu wydawało mi się kompletnie idiotycznym wyborem, ponieważ decyzja ta była kierowana sentymentem i nagrodą za wcześniejsze zasługi. Dzisiaj trochę zmieniłem nastawienie, ale nadal do końca nie jestem przekonany co do słuszności tej decyzji. Były Mistrz Świata z 2010 roku wydawał się wręcz książkowym przykładem, że aby dalej osiągać sukcesy należy dokonać zmian na stanowisku selekcjonera, który przestał podążać z duchem futbolu i zatrzymał się parę lat wstecz, a poza swoimi ulubieńcami tj. doświadczonymi graczami nie widzi już nikogo. Popularny Sfinks sprawiał wrażenie trenera który zapomniał, że nawet Xavi, Xabi, Villa, czy Casillas mogą się zestarzeć. Wydaje mi się, że gdyby trzech pierwszych nie podjęło decyzji o zakończeniu kariery reprezentacyjnej to nadal byliby powoływani do reprezentacji. Tylko ich mądrość i rachuba czasu, że wszystko się kiedyś kończy pozwoliła na wprowadzenie pewnej świeżości. Szkoda tylko, że były bramkarz Realu Madryt nie potrafi zrozumieć, że jego czas w reprezentacji już dawno minął. Numerem jeden od klęski na Mundialu powinien być De Gea, a kto wie czy nawet wcześniej nie powinna nastąpić właśnie ta zmiana pokoleniowa.
Jeżeli chodzi o powołania na marcowe spotkania towarzyskie to według wielu dziennikarzy są tam dwie niespodzianki. Wysłanie zaproszenia do Aduriza i Sergiego Roberto jest określane mianem małej rewelacji! Bez wątpienia taka reakcja mediów pokazuje, że del Bosque zbyt często nie zaskakuje. Pomijam już fakt, że w ostatnim czasie właśnie o tych dwóch piłkarzach było bardzo głośno odnośnie powołania do kadry. Szczytem kretynizmu byłoby nie powołać tego drugiego. Młody pomocnik Barcelony w tym sezonie jest odkryciem nie tylko w Hiszpanii, ale i całej Europie. Może nie największym, bo wielu już o nim wiedziało, ale było to raczej coś typu: „Ma potencjał, ale nie potrafi go wykorzystać. Zdecydowanie nie jest to poziom światowy.” Jednak przede wszystkim dzięki Lucho, młody pomocnik stał się piłkarzem klasy światowej. Jednakże nie dlatego nie powołanie go byłoby idiotyczne, tylko dlatego, że to idealny piłkarz na turniej. Nie ma obecnie bardziej uniwersalnego zawodnika od pilkarza urodzonego w Reus. W tym sezonie grał już na siedmiu pozycjach. Każdy trener chciałby mieć w reprezentacji takiego zawodnika, ponieważ jak to zwykle bywa w przypadku turniejów musisz dokonać selekcji. Wybierając Roberto masz wiele alternatyw. Zamiast czterech zawodników, powołujesz jednego. Zyskujesz dodatkowe etaty, a to kluczowa sprawa dla selekcjonera, żeby tak skompletować kadrę 23 zawodników aby zawsze mieć plan B i C. Del Bosque powiedział, że powołuje go co prawda jako środkowego pomocnika, ale nie oszukujmy się, że tylko w kontekście tej pozycji myśli o Roberto. Juanfran i Jordi Alba to jedyni boczni obrońcy w kadrze którzy grają na światowym poziomie. Azpilicueta jako alternatywa to bardzo słaba opcja, a Nacho dobrze grał w piłkę, ale parę miesięcy temu. Na pewno o skład powalczy jeszcze Carvajal, ale ostatnie mecze pokazują, a raczej nic nie pokazują, że będzie o to bardzo ciężko. Trudno zrozumieć w tej sytuacji brak powołania dla Ballerina i to jest jedyna niespodzianka.
Nikogo dziwić nie powinno, że środek pomocy pomimo odejścia dwóch klasowych graczy tj. Xavi i Xabi Alonso ucierpiał najmniej, a można powiedzieć, że nawet zyskał. Już Enrique w zeszłym sezonie dał jasny sygnał, że Xavi to zawodnik, który w tym wieku nie będzie już głównym kreatorem. Brak szybkości, mniejsza efektywność w odbiorze etc. Takie jest życie, organizm wreszcie odmawia posłuszeństwa. Na szczęście jak już wspomniałem Xavi i Xabi sami podjęli decyzję za mistera, który ma z tym wyraźny problem. Słowa o tym, że obserwuje jeszcze Valdesa i liczy na niego w kontekście reprezentacji tylko to potwierdzają. Sfinks nie potrafi odciąć pępowiny. Los się tak potoczył jednak, że te pozycje musiał odświeżyć i tak też zrobił. Koke radzi sobie bardzo dobrze w roli Xaviego, a Bosquets i Iniesta są idealnym uzupełnieniem. Dodatkowo jest jeszcze Isco i Thiago Alcantara, chociaż ci dwaj są mocno niepewni ze względu na kontuzje i wahania formy. Może jeszcze Santi Cazorla mógłby być ciekawą alternatywą, ale tutaj to oba czynniki które wyżej wymieniłem mają zdecydowanie zbyt duży wpływ, czyli: kontuzje i wahania formy. Celowo pominąłem Fabregasa, bo od jego postawy może dużo zależeć, ale to tez wielka niewiadoma. Niestety, ale za dużo tego gdybania, musi się spełnić naprawdę sporo zależności żeby ta reprezentacja była fenomenalna jak kiedyś, albo chociaż w 80%.
Rozważania na temat napastników nie można nie zacząć od nikogo innego – Artiz Aduriz. Wspomniałem jego nazwisko wcześniej już wraz z Sergim Roberto aby pokazać, że del Bosque może i zatrzymał się w czasie, ale potrafi dostrzec oczywiste fakty. Powołanie Aduriza w obecnej sytuacji wydaje się słuszną decyzją biorąc pod uwagę wybór jaki istnieje obecnie na tej pozycji. Brak powołania dla Costy wynika z faktu urazu którego doznał w klubie, ale to właśnie kontuzja dla jednego jest tragedią, a dla drugiego szansą. Właśnie teraz napastnik Basków stanął przed ogromną szansą, bo jak pokaże się z dobrej strony, to presja ze strony fanów będzie zbyt duża żeby zastąpić go naturalizowanym Hiszpanem, za którym mało kto przepada. Wszyscy kochamy romantyczne historie w futbolu, a udział 35 letniego piłkarza Bilbao na Euro jest właśnie taką historią. Co więcej ma to też podłoże sportowe o co zwykle ciężko w takich romansidłach. Doskonałym przykładem jest Sebastian Mila, gdzie nie widzę jakichkolwiek przesłanek czysto piłkarskich aby miał grać w reprezentacji Polski.
Poza Adurizem jest jeszcze Paco Alcacer i Morata. Szczerze powiedziawszy żaden z tej trójki jakoś mnie nie przekonuje. Paco rozegrał świetne eliminacje i niewątpliwe jest tym powiewem świeżości z przymusu. Czy to jest jednak napastnik który wygra Mistrzostwa Europy? Z drugiej strony Morata, który czasami gra świetnie, a czasami jest na boisku przez 90 minut, ale nie gra wcale. Trochę ryzykownie byłoby pokładać nadzieję, że to właśnie on strzeli te 5/6 bramek, które zapewnią tytuł. Poza tym jak to zwykle bywa w reprezentacji Hiszpanii są skrzydłowi tacy jak Pedro, Mata, Silva. Nie jest ich tak dużo jak niegdyś, bo przecież Hiszpania wygrała Euro 2012 bez rasowej dziewiątki, ale ostatni Mundial pokazał dosadnie, że było to pierwszy i ostatni raz. Niestety, ale mam wrażenie, że tego Sfinks też do końca nie zrozumiał.
Największym pozytywem u selekcjonera obrońców tytułu jest podejście do tzw. farbowanych lisów. Z Costą świetne wyczucie czasu i świetna roszada. Zawodnik jest niezadowolony z traktowania, to uderzasz. Chwila moment i jest twój, bez zbędnych szopek i oper mydlanych. Z perspektywy czasu oczywiście Diego Costa nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ale nie zmienia to faktu, że w tamtym czasie przechwycić takiego zawodnika na pozycję na której masz praktycznie zawsze deficyt było idealnym posunięciem. Obecnie pojawił się temat Laporte, który jest pomijany przy powołaniach do reprezentacji Francji. Nawet Mathieu jest przed nim w hierarchii Deschampsa. Coraz częściej młody stoper publicznie okazuje swój smutek i żal, a wspiera go również publicznie nikt inny jak Vincent del Bosque. Jeżeli doszłoby do tego „transferu” to będzie kolejna dziesiątka. Biorąc pod uwagę, że alternatywą dla Romosa i Pique, którzy notabene delikatnie mówiąc nie czują do siebie sympatii… jest Marc Bartra, który na pewno już zapomniał jak gra się w piłkę będzie to „transfer” idealny.
Bukmacherzy do zwycięstwa w całym turnieju przed Hiszpanią typują tylko Niemców i Francję. Trudno zrozumieć to, bo Hiszpania jest jedną wielką niewiadomą. Przebrnięcie eliminacji w słabej grupie nie jest żadnym wyznacznikiem. Zaraz ktoś powie, że to nie była wcale słaba grupa, teraz poziom się wyrównał bla bla. Dla mnie była słaba skoro Słowacja i Ukraina to najtrudniejsze zespoły do pokonania. Wygranie takiej grupy dla faworyta do zwycięstwa w całej imprezie powinno być formalnością, ale na Boga żadnym znakiem, że dzieje się coś wspaniałego, a kadra znowu się odrodziła. Zresztą spotkania towarzyskie z lepszymi rywalami pokazały, że tak faktycznie to poza odrobiną świeżości z przymusu o której mówiłem, to za dużo się nie zmieniło.
Nowy rozdział zostanie napisany nie w trakcie Euro, ale dopiero po Francji 2016. Potrzeba gwałtownego remontu, a nie małych roszad. Nie mówię, że to będzie klęska jak na Mundialu, ale na pewno pozostanie duży niedosyt. Ze sprzyjającym szczęściem, maksymalnie Hiszpania dotrze do półfinału.