Jak co wtorek, Bartosz Burzyński tym razem o nowym trenerze Realu Madryt. Florentino Perez, kilkanaście dni temu deklarował, że Benitez nie jest problemem, tylko rozwiązaniem. Mówią, że w piłce nożnej wszystko bardzo szybko się zmienia. U prezydenta Realu Madryt słowo szybko nie oddaje powagi sytuacji.
Bez wątpienia decyzja o mianowaniu Zizou na trenera Realu Madryt nie może być żadnym zaskoczeniem. Każdy kto jest rozeznany w hiszpańskim futbolu wie, że jak Perez publicznie daje komuś poparcie, to wszystko wskazuje na to, że niedługo ta osoba poleci na zbity pysk. Tak było z Mourinho, Ancelottim i tak jest teraz z Benitezem. Jak wiadomo Królewscy nie działają jak Bayern Monachium, który z półrocznym wyprzedzeniem ma następcę na stanowisku trenera. Tak więc, Florentino zwykle na szybko szuka jakiegoś rozwiązania, w tym wypadku wydawać się może, że upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Wywalił gościa z którego śmiał się każdy od Cristiano Ronaldo po chłopców od podawania piłek włącznie. Zatrudnił legendę, człowieka którego chciał w obecnej sytuacji każdy fan Los Merengues. Oczywiście pojawiła się jeszcze niespodziewanie opcja Mourinho, ale chyba to nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Natomiast powrót Ancelottiego był niemożliwy z trzech powodów. Po pierwsze Perez, nie przyznaje się do błędów, a po drugie Bayern był szybszy. Po trzecie, Ancelotti wygląda na gościa, który po dostaniu kosza od pięknej, seksownej kobiety, nie wraca do niej na pierwszy gwizdek, tym bardziej jak flirtuje z równie piękną i bardziej rozsądną. Włoski trener charakterem zdecydowanie bardziej pasuje do Bayernu niż do Realu Madryt.
Zatrudnienie Francuza, to bez wątpienia również ogromne korzyści marketingowe. W ostatnich dniach nie mówiło się o niczym innym jak o tym transferze. Podejrzewam, że nawet tacy eksperci jak Maciej Kurzajewski wiedzą, że Zidane został trenerem Realu Madryt. Na pierwszy trening przyszła ogromna liczba fanów, a Santiago Bernabeu wreszcie będzie wypełnione po brzegi. Już w czwartek zostały wyprzedane niemal wszystkie wejściówki na sobotni mecz z Deportivo La Coruna.
Trudno stwierdzić jak potoczą się losy Zidana w Realu Madryt. Po oficjalnym ogłoszeniu, że to właśnie on poprowadzi Królewskich, od razu w głowie urodziło się sporo pytań: Czy poradzi sobie bez doświadczenia z szatnią w której aż roi się od gwiazd? Czy będzie w stanie zmienić styl i nastawienie zawodników? Czy będzie dobrym wujkiem jak Carlo, czy może surowym ojcem jak Mourinho? Jak będą wyglądały jego relacje z Ronaldo? Na kogo postawi w środku pola? Czy stworzy jakąkolwiek relację miedzy Balem, a Ronaldo? Czy potrafi tak zestawić drużynę, aby grał Kross, James i Isco? Przede wszystkim są to problemy natury psychologicznej. To właśnie od tego Francuz musi zacząć budowanie drużyny, później przyjdzie czas na taktykę. Ciężko stwierdzić jaki będzie Zidane, możemy bazować tylko na tym jakim był piłkarzem i jak zachowywał się w drugiej drużynie w roli szkoleniowca. Od razu trzeba zaznaczyć, że nie napawa to optymizmem. Na boisku, swoim często nieprzemyślanym zachowaniem potrafił osłabić drużynę w wielu ważnych momentach. Przez całą karierę nazbierał aż 13 czerwonych kartek. W drużynie rezerw nie potrafił poradzić sobie z „małym Criastiano Ronaldo”, czyli Odegaardem. Można powiedzieć wręcz, że sprawę zamiótł pod dywan, bo po prostu wywalił gówniarza i po sprawie. Z „dużym Cristiano” będzie to niedopuszczalne i po prostu niemożliwe. Kolejny argumentem świadczącym o tym, że z byłego reprezentanta trójkolorowych marny psycholog, jest fakt, że to człowiek skryty w sobie, introwertyk, który nie lubi rozmawiać. Będąc trenerem drugiej drużyny, czy asystentem trenera albo dyrektorem sportowym stronił od publicznych wypowiedzi. Teraz będzie zmuszony co 3 dni mówić o tym jak to wszystko wygląda. Trudno mu będzie przyjąć pozycję Enrique i po prostu zostać nudziarzem, bo sytuacja jest zupełnie inna. Jednak pomimo wszystko mam przeczucie, że Real Madryt z Zizou na ławce trenerskiej, wróci na właściwe tory. Pewnie nie od razu, nie w tym sezonie, na to potrzeba czasu. Pytanie jednak jest inne, czy ten czas otrzyma? W Perezie najgorsze jest to, że on nawet przez chwilę nie zastanawia się jakiego człowieka niszczy. Co prawda, to Zizou, człowiek którego szanują zarówno kibice Realu Madryt, Widzewa jak i Barcelony. Legenda futbolu, jeden z najlepszych w ostatnim 25leciu, ale…
Wielu widzi w Zidanie, Pepa Guardiolę – Realu Madryt. Niczego głupszego nie słyszałem w ostatnim czasie jak porównywanie tych sytuacji. Po pierwsze i najważniejsze, Guardiola przejmował zupełnie inną drużynę. Nie da się czegokolwiek porównać pomiędzy Barceloną, a Realem Madryt. Te drużyny różnią się od siebie diametralnie. Zupełnie inna filozofia futbolu i prowadzenia zespołu. Guardiola miał La Masie, wiedział kto jest trucicielem w szatni i miał pełne prawo wywalać kogo tylko chciał. Zidane zapewne takich możliwości nie ma. Po drugie Katalończyk był dzieckiem FC Barcelony tj. podawacz piłek, piłkarz, kapitan, legenda – wszystko. Zidane był tylko kolejnym produktem kupionym przez Real Madryt, ale za to jakim. Nie można też negować tego, że ostatnie lata i działania miały na celu zawężenie więzi między Realem Madryt, a Francuzem. Jednak, to nie jest ta sama sytuacja pod żadnym względem.
Jak wcześniej wspomniałem podstawą na początku będzie zabawa w psychologa. Już wyjaśniam o co dokładnie chodzi. W pierwszej kolejności należy odnaleźć w Kroosie, tego genialnego Kroosa tj. nieprzewidywalnego. Następnie dwóch młodych, gniewnych sprowadzić na właściwe tory tj. Isco, od którego z niewiadomych przyczyn wyprowadziła się dziewczyna, zabierając ze sobą Isco juniora. Następnie nawrócić Jamesa, który wydawał się spokojnym gościem, a teraz ewidentnie woda sodowa uderzyła mu do głowy. Na trening wjeżdża z policją na ogonie, nie stawia się na zgrupowaniach z powodu kręcenia reklamy itd. Kolejne wyzwanie dla Zizou, to wytłumaczenie Walijczykowi, że jest ważny prawie tak samo jak Ronaldo, a CR7 uświadomienie, że jest najważniejszy. Chyba wszyscy zgodzimy się, że obrazki wkurzającego się Ronaldo, po tym jak jego kolega strzela bramkę są co najmniej dziwne? Na transfery za grube miliony przyjdzie jeszcze czas. Teraz trzeba odzyskać te miliony które są już w szatni.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o sobotnim debiucie Zidana. Zwłaszcza, że był to najlepszy debiut w XXI wieku na ławce trenerskiej w Realu Madryt. Nawet Mourinho i Ancelotti w swoich pierwszych spotkaniach osiągali gorsze rezultaty od Francuza. Bez wątpienia rozgromienie aż 5:0 mocnego w tym sezonie Deportivo może budzić podziw. Nie chodzi jednak tylko o wynik, widać było już pierwsze założenia taktyczne Francuza i to, że zawodnicy są z nim w 100%, co wydaje się w tym momencie najbardziej kluczowe. Jedną z kluczowych decyzji na pewno jest postawienie na Carvajala. Szczerze powiedziawszy, to Danilo na tle Hiszpana wygląda jak Peszko na tle Neymara. Trudno zrozumieć o czym Benitez myślał zostawiając Carvajala na ławce. Kolejną niewiadomą było, kto obok Ramosa, Pepe czy Varane? W tym spotkaniu akurat Pepe, który rozegrał całkiem przyzwoite spotkanie. Jednak tutaj może zostać zastosowana rotacja. Przejdźmy do konkretów, czyli do ofensywy. Gdzie Zidane nie zawiódł ani jednego kibica na Santiago Bernabeu. Zrobił coś, co dla Beniteza było samobójstwem. Wystawił Isco, Jamesa i BBC – niesamowita siła rażenia, postrach każdej linii obrony! Na razie nie działało to jeszcze jakoś super, ale było widać efekty. Oglądając to spotkanie w oczy rzucało się jednak coś innego, coś czego u Beniteza nie było. Zarówno Bale jak i Ronaldo biegali i walczyli w defensywie. Powrót Walijczyka w 68 minucie i efektowny wślizg, który uchronił Real Madryt przed utratą bramki zapewne dla Zidana ma większe znaczenie niż trzy strzelone bramki. Żeby tego było mało w 72 minucie solidnie w defensywie popracował Ronaldo, również odbiór. Co prawda na połowie rywala, ale widać było, że jest zmiana nastawienia. Co warte podkreślenia oba wyżej opisane przechwyty miały miejsce przy wyniku 4:0. Gorszy nie był również James, który ostatnimi czasy był krytykowany właśnie za brak zaangażowania. Asysta Ronaldo przy bramce Walijczyka, to już wisienka na torcie zgody, która podobno zapanowała w obozie Realu. Ktoś zaraz powie, że wychwalam Zidana, ale co on mógł zrobić w tak krótkim czasie, przecież ten mecz to nie jego zasługa. Właśnie jego, bez dwóch zdań jego! Taktyka tutaj, to zupełnie inna bajka, ale nastawienie zawodników to zasługa Zizou. Tak, to dopiero pierwszy mecz, parę treningów, ale już widać zmianę…pozytywną zmianę! Na koniec jeszcze warto poruszyć aspekt psychologiczny. G. Bale schodzi z boiska, wcześniej ustrzelił hattricka, Ronaldo zostaje na placu boju do końca. Walijczyk siedzi na ławce i w żadnym wypadku nie wygląda na obrażonego, a partnerzy na boisku szukają Ronaldo, aby ten również zakończył mecz z bramką. Znowu ktoś powie, przecież to normalne. Zdjął gościa który strzelił 3 bramki, żeby odpoczął, a ten co nie ma żadnej został na boisku… Jednak ja jestem zwolennikiem teorii, że tym ruchem Zizou pokazał, to co mówił parę dni wcześniej. Ronaldo jest sercem i duszą Realu, jest najważniejszy. Jeżeli Francuz dokona tego, że CR7 będzie tak to odczuwał, a Bale się nie obrazi, to już połowa sukcesu. Podsumowując, debiut napawa optymizmem.
Natomiast Ottmar Hitzfeld twierdzi, że zatrudnienie Zidana, to szaleństwo. Zupełnie się z tym nie zgadzam. W tym momencie, to jedyna słuszna decyzja. Jeżeli Hitzfeldowi chodzi o to, że to za szybko, a do tego czas jest nieodpowiedni, to stwierdzam, że jest głupi. Przejmując drużynę w połowie sezonu w takiej sytuacji jaka jest teraz, to dla Zizou handicap. Presja oczywiście jest duża, ale zdecydowanie mniejsza niż w przypadku objęcia drużyny latem. Jeżeli nic nie wygra, ale zmieni chociaż styl drużyny, pokaże, że z tego może być chleb, to jest wygrany. Gdyby latem przejął drużynę i nic nie wygrał, to prawdopodobnie byłby skończony. Zidane ryzykuje dużo, jeżeli mu się nie uda, to jako trener będzie skończony. Oczywiście uda się, nie uda, to pojęcie względne. Ancelottiemu na dobrą sprawę udało się wygrać upragnioną decimę, a w Realu już go nie ma. Nie mam wątpliwości, że trenowanie Realu Madryt, to zdecydowanie trudniejsze zadanie niż trenowanie FC Barcelony, czy FC Bayernu. Gdzie również presja jest ogromna i kibice potrafią bardzo szybko zapomnieć kim byłeś i co robiłeś dla klubu, biegając po boisku. Pewnie wielu o tym już nie pamięta, ale Guardiola początki miał trudne. W pierwszym sezonie Pepa, po dwóch kolejkach ligowych FC Barcelona na koncie miała tylko 1 pkt. Wystawianie Busquetsa, (którym każdy teraz się zachwyca) kosztem Toure, co 3 dni narażało Guardiolę na ostrą krytykę. Luis Enrique również miał ciężkie chwile i był bliski odejścia z niczym. Jednak Real Madryt, to jeszcze większa presja i trudniejsi do zadowolenia ludzie. Zidane przejmuje Królewskich w okresie dominacji FC Barcelony. Jeżeli będzie tak samo dobry jak na boisku, to może zmienić bieg historii i naznaczyć w futbolu nową erę, podobnie jak zrobił, to Pep Guardiola. Trzeba jednak pamiętać, że z wybitnych piłkarzy, tylko dwóm udało się zostać równie wybitnym trenerem tj. Cruyff i Beckenbauer. Zdecydowanie częściej wybitni na boisku, na ławce trenerskiej robili z siebie totalnych kretynów. Czy tak będzie i tym razem, a może Francuz jest tym trzecim?