Ostatnimi czasy dziennikarze hiszpańskiego dziennika “Marca” mocno zastanawiają się nad przyszłością Zidane’a w Realu Madryt. Coach nie rozpoczął bowiem jeszcze uzgadniania nowego kontraktu z klubem.
Zinedine Zidane pracuje na stanowisku trenera “Królewskich” zaledwie od 2016 roku. Mimo to ma już na swoim koncie Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Dzięki wynikom, jakie do tej pory osiągnął z klubem nie musi martwić się zaufaniem zarządu. To okazywane jest mu w 110%.
Pomimo iż najważniejsze chwile sezonu jeszcze przed nami, a kibicom “Los Blancos” marzy się wygranie nie tylko La Liga, ale także ponownie sięgnięcie po Ligę Mistrzów, według hiszpańskich dziennikarzy Zidane nie musi martwić się o wyniki. Nawet jeśli te byłyby gorsze, niż w tym momencie oczekują fani, Francuz i tak pozostanie na stanowisku trenera Realu.
Problem polega na tym, że jego kontrakt z klubem wygasa w czerwcu 2018. Póki co nikt nie zwraca jakby na to uwagi i ani ze strony coacha, ani ze strony klubu nie widać żadnych ruchów w kierunku tego, aby umowę przedłużyć.
W tym momencie rozpoczynają się medialne spekulacje. Z jednej strony pojawiają się bowiem głosy, że Francuz do odnowienia kontraktu siądzie dopiero po zdobyciu kolejnych trofeów, aby podbić swoją “wartość rynkową”. Inni przypominają zaś, że w ostatnim czasie tylko Jose Mourinho został w drużynie “Królewskich” dłużej, niż przewidywał to pierwotny kontrakt. Trenerzy przychodzą i odchodzą i – według niektórych hiszpańskich dziennikarzy – taki los czeka również Zidane’a. Francuz miałby mieć nieograniczone zaufanie ze strony zarządu, ale… tylko do czasu końca kontraktu. Po nim – niezależnie od wyników – miałby odejść.
Najprawdopodobniej jednak… prawda jak zwykle leży po środku. Wydaje się, że obie strony poczekają z rozmowami na ostateczne wyniki. Jeśli te będą satysfakcjonujące, a na to się zapowiada, Zidane powinien otrzymać ofertę przedłużenia umowy. Szczególnie, że dla “Królewskich” nie jest przecież zwykłym trenerem. Nie trzeba przypominać, że Francuz legendą klubu został już jako zawodnik. A o legendy powinno się dbać.