Wtorkowe rozprawy – Nowelizacja ustawy hazardowej, czy PiS posprząta bałagan po PO?

Jak co wtorek, Bartosz Burzyński tym razem o możliwej nowelizacji ustawy hazardowej oraz o tym ile krwi i pieniędzy straciło państwo i obywatele od czasu napisania bubla po słynnej aferze hazardowej.

Od słynnej afery hazardowej minęło już 7 lat, a w Polsce nadal nic się nie zmieniło. Co więcej, po wprowadzeniu w życie legendarnej już post-aferowej ustawy, praktycznie wszystko zmieniło się na gorsze, jeżeli chodzi o prawo hazardowe. Trudno stwierdzić kto ucierpiał najbardziej: pokerzyści, obstawiający zakłady, państwo, czy polski sport. Bez wątpienia każdy stracił, jedni więcej nerwów, inni więcej pieniędzy. Skoro ktoś stracił, to ktoś też powinien zyskać? Nie trudno się domyślić, że Rychu, Miro, Zbychu, Grzechu i paru innych miało w tym interes. Nie w tym jednak rzecz, tak działa polityka w tym kraju, można to przyjąć do wiadomości, ale na pewno nie powinno się godzić.

Kilka dni temu na łamach sport.pl Tomasz Zieliński opublikował ciekawy artykuł o nowelizacji ustawy hazardowej. Prawdopodobnie PiS zamierza zmienić prawo hazardowe. Na dobrą sprawę, nic w tym dziwnego, skoro obietnice przedwyborcze były naprawdę wyolbrzymione i często nierealne, to wypadałoby spełnić je chociaż częściowo i poszukać pieniędzy w najróżniejszych miejscach. Nowelizacja ustawy hazardowej, o której mówi się bardzo dużo jest najprostszą rzeczą do zrobienia z tych które PIS będzie musiał zrobić w tej kadencji. Dodatkowo można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zarobić rocznie około 5-6 mld złotych, co jest już solidnym zastrzykiem gotówki. Druga pieczeń, to oczywiście pokazanie PO, gdzie raki zimują jeżeli chodzi o prawo hazardowe. Platforma nie mogła tego zrobić, ponieważ przyznałaby się do błędu i tutaj tkwił cały szkopuł. Słynny cytat z filmu  „Młode wilki” najlepiej oddaje, to jakim mottem kierowała się partia Donalda Tuska:

Nigdy do niczego się nie przyznawaj, złapią cię pijanego w samochodzie, to mów, że nie piłeś, znajdą ci dolary w kieszeni, to mów, że to pożyczone spodnie, a jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Nigdy się nie przyznawaj.

Nowa ustawa hazardowa pisana na kolanie, została wprowadzona w życie w ekspresowym tempie w 2009 roku. Najbardziej dostać miało się jednorękim bandytom, a jak zwykle stało się inaczej. Po pewnym czasie maszyny wróciły na swoje miejsca, państwo straciło ogrom pieniędzy i ośmieszyło się jak nigdy zawsze. Czy kogoś, to jeszcze dziwi? Jednak przy tej ustawie doszło do jeszcze wielu innych kuriozalnych wręcz sytuacji. Poker został wrzucony do worka z grami hazardowymi, co jest największym nieporozumieniem. Oczywistym jest, że jest to gra umiejętności z elementem losowym i stawianie jej na równi obok black jacka czy ruletki jest tak samo kretyńskie i niedorzeczne jak kupowania Martiala za 80 mln euro. Następnie kompletny zakaz gry w pokera na ludzkich warunkach, nie tylko sprawił trudności grającym, bo ci sobie jakoś poradzili, chociaż zapewne straciliśmy też wielu przyszłych pokerzystów, a co za tym idzie odprowadzanych podatków do wspólnej kasy. Jednak najbardziej straciło państwo, organizowanie turniejów i festiwalów pokerowych, to szansa na pracę, pieniądze, rozwój turystki. Potwierdzenia nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na Czechy, gdzie istnieją małe miasteczka, które żyją z pokera sportowego. Ludzie pracują w kasynach, hotelach, a pokerzyści przyjeżdżają z całego świata i zostawiają tam swoje pieniądze, nie tylko na stołach! Po ogromnym sukcesie jednego z najzdolniejszych polskich pokerzystów młodego pokolenia, Dominika Pańki, społeczeństwo zostało w minimalnym stopniu wyprowadzone z błędu. Większość ludzi myśląc o pokerze wyobraża sobie zadymiony pokój, masę alkoholu, paru gangsterów i oczywiście po 5 kart na stole. Po sukcesie Dominika w jakimś stopniu coś się zmieniło, ale to nadal za mało. Felieton oczywiście nie jest na temat edukacji z zakresu pokera, ale nie mogłem odebrać sobie możliwości napisania o tym.

Kolejnymi poszkodowanymi są oczywiście ludzie obstawiający zakłady sportowe, których w Polsce jest mnóstwo. Jak wynika z badań TNS OBOP, aż 13% dorosłych Polaków kiedykolwiek postawiło jakiś zakład bukmacherski. Jest, to niemal 5 milionów mieszkańców naszego kraju. Jedną z najgłośniejszych spraw była afera z bukmacherem bet-at-home. Pod koniec 2014 roku ówczesny szef Służby Celnej, Jacek Kapica, zaczął swoje show i błazenadę, bo inaczej nazwać tego nie można. Wpisy Pana Kapicy na portalach społecznościowych oraz w szeroko pojętych mediach były idiotyczne i przede wszystkim dziecinnie. Osoba na tak wysokim stanowisku publicznym wdawała się w kłótnie i prowokacje ze strony tzw. trollów internetowych. Do pewnego czasu wyglądało, to komicznie, ale z każdym dniem robiło się co raz bardziej żałosne. Wracając do show, polegało ono na tym, że Pan Kapica pochwalił się uzyskaniem 24 tys. nazwisk graczy, którzy mieli uprawiać hazard online, właśnie na bet-at-home. Jak sam twierdził, sprawa ta wyszła przez przypadek, przy badaniu innego śledztwa. W tamtym czasie gracze przede wszystkim obwiniali bukmachera i bank Pekao, który często był mylony z innymi bankiem PKO BP. Było, to oczywiście nieprawidłowe myślenie, jednak sprawa nabierała tempa, a Kapica chwalił się kolejnymi wyrokami nakazowymi, które nie przekraczały zwykle 3000 zł. Służba celna opracowała ciekawy system zastraszania Januszów, czyli graczy niedzielnych. Wyglądało to mniej więcej tak, że dany gracz dostawał wezwanie do UC w charakterze świadka lub podejrzanego.

wezwnie

Trudno stwierdzić na jakiej podstawie UC określał status, bo często zdarzało się tak, że w trakcie przesłuchania świadek zmieniał się w podejrzanego. Wszystko zależało od tego, czy ktoś uległ i przyznał się do zarzucanych mu czynów. Jak wynika z relacji i opowieści ludzi, którzy opisywali swoje przesłuchania na forach, zwykle urzędnik zadawał pytanie w ten sposób aby ktoś się przyznał, przyjął karę grzywny i po sprawie. Stosowano takie metody szantażu i groźby jak wpisanie do KRSu, czy sprawy sądowe i wysokie grzywny w przypadku nie przyznania się do winy. Poniżej relacja gracza z przesłuchania, który zmieścił ją na jednym z wielu for bukmacherskich, które notabene również działają nielegalnie na terenie RP według prawa polskiego, co jest kolejnym paradoksem.

U: urzędnik
P: przesłuchiwany

U: A więc tak, chodzi tu o firmę , mamy jakieś tam wydruki z konta i pan się na tym całym portalu logował, teraz chciałabym wiedzieć po co? Wpłacał pan jakieś pieniądze, po 5, 12, 3 złote, to był jedenasty rok i dwunasty, od lipca 2011 do kwietnia 2012
P: tzn. Czy wpłacałem?
U: no,
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: no dobrze, by pan odpowiedział, bo to dla pana dobra,
U: no dobra…jak tak to tak,
U: czy logował się pan na stronie w okresie od lipca 2011 do kwietnia 2012,
P: nie pamiętam,
U: na jakim komputerze pan się logował, bo się pan logował, wydruki mamy,
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: czy w ogóle pan grał na tej stronie?
P: nie,
U: a jakie kwoty wygrywał pan?
P: skoro nie grałem to nie wygrywałem (tak odpowiedziałem ale pani w protokole napisała “nie wygrywałem” (nie wiem czy to będzie miało wpływ na dalsze czynności ale myślę, że nie bo pytanie wyżej dało odpowiedź jasną),
U: czy ten numer konta gracza xxxxxxxx jest pana numerem gracza na stronie ?
P: nie,
U: A jaki jest pana numer?
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: czy uczestniczył pan z zakładach losowych, wzajemnych bla bla przez zagraniczne portale internetowe?
P: nie,
U: a czy logował się pan na stronie ?
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: powiem panu, że pan na swoją niekorzyść działa, no ale to pana sprawa, bo tu w sumie niewielkie kwoty, bo czy pan uczestniczył w grach hazardowych to my to możemy sprawdzić, występujemy do prokuratury o nakaz wyciągu z konta i tam są kwoty, wpłaty, wypłaty i takie inne rzeczy (uśmieszek ode mnie)
U: czy uczestniczył pan w grach hazardowych przez stronę na której pan się logował i zapoznał się z regulaminem uczestnictwa?
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: na konto jakie kwoty przelewał pan środki finansowe? Tu też mi pan nie odpowie…
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: a z jakiego konta bankowego pan korzystał?
P: nie odpowiedziałem na to pytanie, Pani w tym momencie zagląda do teczuszki, gdzie są moje dane, których są w posiadaniu, coś tam szepce, o Banku PeKaO S.A. i podaje numer rachunku (nie należy do mnie), więc pytam czy zadaje mi pani pytanie odnośnie?
U: czy ten rachunek należy do pana?
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: w jakich grach i jakiej wysokości uzyskiwał pan wygrane w grach hazardowych urządzanych przez firmę ? (to pytanie jest chyba zdublowane bo wyżej było podobne)
P: nie odpowiem na to pytanie, (niestety łatwo zamotać mnie było ale na wszelki wypadek nie odpowiadałem na to pytanie bo wcześniej odpowiedziałem, że nie grałem i nie wygrywałem),
Drugi urzędnik: czy panu ktoś doradził, żeby tak odpowiadać czy sam pan tę strategię wymyślił?
P: żeby nie dyskutować z nim, powiedziałem, krótko, mam prawo odmówić odpowiedzi na pytanie więc korzystam z takiej możliwości,
U: ale pan jest świadkiem, jeszcze to tak dosadnie zaakcentowała
Drugi urzędnik: jeśli pan korzysta z odmowy to tylko wtedy jeśli narażałoby to pana na odpowiedzialność karną a nie odmawiając to tak jakby pan bał się przyznać coś w ten deseń, tak jak bym ukrywał prawdę o to mu chodziło.
U: czy uczestniczył pan w sieci w zagranicznych grach hazardowych? Tu też pan mi nie odpowie na pytanie…
P: nie odpowiedziałem na to pytanie,
U: czy posiada pan konto w portalach płatniczych Moneybookers itp. Wymieniła kilka,
P: nie,
U: czy zna pan przepisy o grach hazardowych z 2011 roku…
P: nie znam,
U: czy wiedział pan zgodnie z przepisami w/w, iż zabronione jest uczestnictwo w zagranicznych grach hazardowych przez internet? Może coś tam jeszcze powiedziała, nie wiem ale sens pytania taki.
P: nie wiedziałem.
U: czy chce pan jeszcze coś dopowiedzieć?
P: nie, dziękuję.
P: Na tym protokół zakończono. Przeczytałem i podpisałem.

Zachowano oryginalną pisownię

Urząd celny wraz z Jackiem Kapicą doskonale wiedział, że jeżeli gracz nie przyzna się do winy to nie osiągną nic, a nawet stracą ponosząc koszty rozprawy sądowej. Jednak trzeba było ratować się w jakiś sposób po porażce i ośmieszeniu się z jednorękimi bandytami. Nie mając praktycznie żadnych dowodów rozpoczęła się szopka i wezwania do UC. Szukano przede wszystkim Januszów, którzy bardzo często ulegali i zgadzali się na karę. Zdarzały się też skomplikowane sytuacje, tego typu, że członek rodziny grał na danych krewnego np. syn na danych ojca. Wynika to z różnego typu bonusów które oferują zagraniczni bukmacherzy. W takich wypadkach również przyznawano się do winy dla świętego spokoju, co było na rękę Kapicy.

Jednak jeżeli ktoś miał minimalną wiedzę i zainteresował się tematem, to nie chciał płacić haraczu UC i decydował się na drogę sądową. Dowodów nie było praktycznie żadnych, poza przelewami, a prawo było po stronie grających. Udowodnienie tego czy zakład był zawierany na terenie RP było praktycznie niemożliwe. Poza tym, wpłata nie oznacza gry, można przecież dokonać depozytu aby mieć możliwość oglądania wydarzeń sportowych. Jeżeli grający nie przyznał się albo odmawiał zeznań co jest tym samym, to sprawa wyglądała tak:

  1. Nie przyznanie się do gry.
  2. Sprawa skierowana do sądu.
  3. Wyrok nakazowy – bez rozpatrywania dowodów (nie jest prawomocny)
  4. Odwołanie – wyrok nakazowy traci moc prawną.
  5. Normalna rozprawa sądowa – rozpatrywanie dowodów.
  6. Wycofanie sprawy przez sąd do Urzędu Kontroli Skarbowej w celu uzupełnienia materiału dowodowego.
  7. Ponowne wezwanie do sądu.
  8. Postanowienie o umorzeniu śledztwa.

Od kwietnia 2015 roku na forach bukmacherskich pojawia się co raz więcej dokumentów zaświadczających o umarzaniu spraw.

Dzisiaj można powiedzieć, że chora ustawa przyniosła wiele zła, którego nie da się już odwrócić. Afera hazardowa nie była w tym najstraszniejsza, tylko napisanie ustawy na kolanie, która zbierała żniwo przez wiele lat z powodu niekompetencji i idiotyzmu rządzących. Trudno oszacować ile straciło na tym państwo, ile gracze zawierający zakłady bukmacherskie, ile pokerzyści, a ile polski sport jednak bez wątpienia są to sumy liczone w miliardach złotych.

Co ma przynieść nowa ustawa? Przede wszystkim jakiekolwiek prawo, ponieważ obecnie nie ma żadnego. Obecna ustawa nie powinna obowiązywać, ponieważ nie została notyfikowana przez KE. Zmiany mają dotyczyć sponsoringu, jednak zakaz sponsorowania ma zostać utrzymany. W prostym tłumaczeniu będzie można nosić czapkę z logiem bukmachera, jednak nie będzie można na tej czapce zamieszczać treści nakłaniających do gry. Jest to kuriozalne, ponieważ rozgrywki Champion League, które przez długi czas były emitowane w telewizji publicznej za każdym razem pokazywały reklamy zagranicznych bukmacherów. Podobnie Internet, gdzie dwie znane firmy bukmacherskie reklamują Mateusz Borek i Zbigniew Boniek. Paradoksem obecnie jest też to, że w kasynie można zorganizować turniej pokerowy, jednak reklamowanie go jest już niemożliwe. Głupszej rzeczy chyba nie można wymyślić, to coś w stylu zorganizowania koncertu i nie powiadomienia o tym nikogo. Wszystko obarczone oczywiście ogromnym podatkiem – 25%. System podatkowania również ma się zmienić, obecnie jest to podatek obrotowy 12%, który jak na standardy UE jest ogromny. Nowelizacja ma spowodować zmianę na podatek od wygranych, który ma oscylować w granicach 20% jak donosi Zieliński. Ostatnią najważniejszą zmianą ma być wyjście pokera z kasyna. W projekcie nowelizacji ustawy podobno nie ma podanego miejsca, gdzie konkretnie można grać w pokera. Oznacza to więc, że będzie można grać wszędzie pod warunkiem uzyskania pozwolenia.

Jaka istnieje szansa na zmianę? Na pewno duża, trudno jednak powiedzieć czy nie lepiej byłoby napisać nową ustawę od początku, zamiast naprawiać bubla. Partia rządząca potrzebuje pieniędzy i jeżeli ma wyciągnąć je z hazardu, to na pewno wyciągnie. Czy dla zwykłego Kowalskiego coś się zmieni? Wydaje się, że gorzej być i tak już nie może. Na pewno poker zyska na tym sporo, jeżeli chodzi o zakłady bukmacherskie tutaj ciężko obecnie coś wywróżyć. Polityka prezesa STSu, Mateusza Juroszka, który od dłuższego czasu broni chorej ustawy wynikać może tylko z jednego faktu, strachu przed konkurencją. Jednak usunięcie podatku obrotowego również jemu i innym polskim naziemnym bukmacherom przyniosłoby dużo więcej graczy. Obecnie w naziemnych bukmacherach oferta jest zwykle dużo gorsza od tych zagranicznych, do tego obowiązuje podatek, który można nazwać haraczem. Nic więc dziwnego, ze ludzie wolą grać u zagranicznych odpowiedników.

Zyskać mogą wszyscy, usunięcie szarej strefy spowoduje konkurencję na rynku. Licencja ma kosztować pół miliona złotych, czyli porównywalnie do innych krajów, biorąc pod uwagę, że nasz kraj zamieszkuje ponad 38 milionów obywateli. W Danii na której wzorowana ma być nowelizacja, licencja kosztuje około 33 tys. euro. Jednak liczba ludności jest 6 razy mniejsza. Większość zagranicznych bukmacherów zapewne przystanie na takie warunki, ponieważ Polska jest atrakcyjnym rynkiem. Dodatkowe korzyści, to oczywiście ogromne wpływy do budżetu państwa, pieniądze na sport itd. Wiele drużyn zyska sponsorów, a dodatkowo liga również może uzyskać atrakcyjnego tytularnego sponsora. PiS z tej nowelizacji może zrobić najważniejszą ustawę w swojej kadencji. Nie będzie żadnego problemu aby to mówiąc kolokwialnie przepchnąć, a dodatkowo wytknąć błędy i kumoterstwa Platformie, sytuacja wprost idealna. Nie mówiąc już o tym, że znajdą się pieniądze na populistyczne obietnice przedwyborcze, takie jak 500 zł na dziecko.

Opublikuj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*