Wtorkowe rozprawy – Parodia trenera, czyli Gary Neverwin

Jak co wtorek, Bartosz Burzyński tym razem o trenerze Valencii – Garym Nevillu. Na początku grudnia ubiegłego roku piłkarski świat zszokowała informacja o tym, że to właśnie Brytyjczyk przejmie Valencię. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać po takim wyborze, wielu fachowców uważało, że może być to strzał w dziesiątkę. Ano właśnie… fachowców, którym dotychczas był Neville. A jakim jest trenerem?

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami żył wspaniały giermek, który stał się wielkim rycerzem. Przepraszam, pomyliłem bajki, znowu chciałem pisać o Guardioli. Gorszego momentu do pisania o Nevillu wybrać nie mogłem. Dokładnie dwie godziny temu oglądałem spotkanie FC Barcelona – Celta Vigo. Czyli kompletne przeciwieństwo do tego czegoś, czym jest gra Nietoperzów w tym sezonie. Brakuje mi przymiotnika żeby nazwać tę profanację którą uprawia były reprezentant Anglii ze swoimi zawodnikami. Najbardziej przykre w tym jest to, że on nie objął Levante czy Granady. Zresztą wyniki, które Neville osiągnął do tej pory, nie można porównać do jakiejkolwiek drużyny. Co prawda teraz udało się wygrać z Espanyolem, jak to mówią do trzech razy sztuka dziesięciu razy sztuka. Jednak czym jest wygrana z Papużkami, można wręcz powiedzieć, że trafił swój na swego. Guardiola niedawno powiedział, że jest jak kobieta – może robić parę rzeczy na raz. Obserwując ostatnie poczynania na hiszpańskich boiskach mam podobne odczucia. Jestem jak kobieta – co chwilę zmieniam zdanie… Raz to Valencia ma najbardziej dziurawą i żałosną obronę w lidze, a raz to Espanyol.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na sromotną porażkę Nevilla w roli szkoleniowca. Trudno będzie się po tym podnieść i znaleźć jeszcze jakiegoś pracodawcę. Jeżeli Neville odszedłby teraz, albo gdyby został wywalony na zbity pysk, co wydaje się najbardziej rozsądne i najmniej prawdopodobne, to wątpię by ktokolwiek jeszcze chciał powierzyć mu profesjonalną drużynę. Dlaczego były asystent Roya Hodgsona nadal piastuje to stanowisko skoro w lidze nie potrafił wygrać przez ponad dwa miesiące? Sprawa jest oczywista, Neville jest bliskim przyjacielem i wspólnikiem biznesowym właściciela klubu – Petera Lima. Przykład ten powinien posłużyć innym prezesom, że nie zatrudnia się na najbardziej newralgiczne stanowisko w klubie sportowym przyjaciela. Nawet jeśli naszym bliskim kumplem jest najbardziej ceniony ekspert futbolu w Europie, bo właśnie z takim mianem do Hiszpanii przyjeżdżał Gary Neville. Gdy wszystko idzie po naszej myśli, oczywiście panuje sielanka i radość. Jednak gdy później dzieją się złe rzeczy, bardzo trudno zwolnić takiego człowieka.

Porażka z Barceloną przelała czarę goryczy. Oczywiście nikt by nie winił Nevilla jeżeli odpadłby z półfinału CdR po spotkaniu z Barceloną, a jego piłkarze zostawiliby po sobie dobre wrażenie. Jednak jak dobrze wiemy było zupełnie odwrotnie. Najlepiej oddaje to fakt, że jedynym oklaskiwanym piłkarzem Valencii na Camp Nou był Czeryszew, który zebrał gromkie brawa nie z powodu dobrej gry czy zaangażowania, tylko dlatego, że przyczynił się do odpadnięcia Realu Madryt z tych rozgrywek kilka tygodni wcześniej. Co więcej nie potrafię przypomnieć sobie żadnej innej sytuacji wartej uwagi jeżeli chodzi o Valencię w pierwszym meczu półfinałowym. Owszem można przegrać 7:0 z Barceloną na Camp Nou, przecież nawet Real przegrywał swego czasu 5:0 czy 4:0. To tylko futbol, czasami jesteś upokorzony prze rywala, cierpisz cały mecz. Kwestia dnia, formy poszczególnych  zawodników, czy dyspozycji. Jednak w przypadku Valenci wina ewidentnie leży po stronie trenera, a w zasadzie braku komunikacji z nim. Już na samym początku gdy zobaczyłem czterech bocznych obrońców i dwóch stoperów, to wiedziałem, że Anglik przyjechał ogromnym autobusem, który zamierzał zaparkować na polu karnym. Wielki strateg futbolu, najlepszy ekspert wymyślił coś tak banalnego. Mówią w prostocie siła, ale tutaj to była istna głupota. Wiele razy fachowcy zarzucali legendzie Manchesteru United, że nie zna ligi i języka. Tutaj mamy do czynienia z jeszcze większą plamą, bo nie trzeba znać BBVA, aby wiedzieć jak gra Barcelona na Camp Nou. Niezależnie, czy to Barca – Lucho, Guardioli, czy nawet Martino. Z każdą z nich Neville zostałby pobity sromotnie, tak zresztą jak było w rzeczywistości. Rafał Stec napisał w trakcie spotkania, że Valencia to jedyna kobieta która nie broni się przed gwałtem. Jest to oczywiście gra słów i nawiązanie do zupełnie innego tematu, ale ile w tym prawdy. W tamtym spotkaniu Valencia wyglądała jak największy głąb w klasie, który został wywołany do tablicy żeby obliczyć deltę. Co mu nie podpowiedzą koledzy z pierwszej ławki, to on to napiszę, bo nie wie kompletnie nic. Zapiszę nawet wzór na kwadrat i zacznie nim liczyć deltę. Wiecie jednak co jest najgorsze? Głąbami przy tablicy nie byli piłkarze, tylko Gary Nevill.

Po tym spotkaniu na konferencji prasowej trzech dziennikarzy zapytało Nevilla czy poda się do dymisji. Odpowiadał na każde z nich zawsze tym samym słowem, bez komentarza – nie. Wybąkał jeszcze, że było to dla niego jedno z najgorszych przeżyć i doświadczeń w życiu. Dodając przy tym jak to zwykle bywa z kurtuazją do kibiców, że na to nie zasłużyli bla bla.

Na tym się jednak nie skończyło, Neville musiał nadstawić jeszcze drugi policzek, a cios który miał być wymierzony po raz kolejny w stronę trenera miał być już zdecydowanie mocniejszy. Dziennikarze jak to dziennikarze z nimi zwykle rozmawia się kulturalnie z zachowaniem zasad dobrego wychowania. Jeżeli chodzi o kibiców, to te rozmowy wyglądają zdecydowanie inaczej. Jednakże co jak co, ale do tego Neville na pewno był przygotowany solidnie, nie zapominajmy, że błaznem jest dopiero od dwóch miesięcy. Wcześniej przez wiele lat był świetnym piłkarzem i spotykał się już z takimi sytuacjami.

Kibice czekali na zawodników i trenera do późnych godzin nocnych. Gdy samolot wylądował, to około trzystu fanów na żadnym pilkarzu nie pozostawiło suchej nitki. Najbardziej oberwało się oczywiście Nevillowi, który trzeba szczerze powiedzieć przyjął to wszystko na klatę. Dużo można o nim mówić, ale na pewno nie to, że nie potrafi pracować pod presją. Ten człowiek wydaje się po prostu niezniszczalny, nie ma rzeczy która by go złamała. Nie wiem co musiałoby się jeszcze wydarzyć żeby Gary Neville podał się dymisji. Facet faktycznie wydaje się bardzo pewny siebie i pomimo tylu potknięć nokautów dalej nie myśli o odejściu. Co więcej nie widzi w tym nic dziwnego. Być może, to on zna się lepiej – w końcu to ekspert, ale naprawdę czasami bywa już irytujący. Nie jest to jednak zwykła irytacja, to coś w stylu przeglądania Instagrama nastolatki, która jako alias ustawiła jakieś słówko po angielsku z poziomu C1, a na lekcji nie potrafi poprawnie powiedzieć o tym co lubi robić w wolnym czasie.

Mam jednak ogromny szacunek do tego człowieka, chociaż pewnie stukacie się teraz w głowę. Tak mam szacunek do gościa, którego powyżej nazwałem błaznem. Na dobrą sprawę nie przestałem wierzyć w to, że on może jeszcze osiągnąć sukces w roli szkoleniowca. Jeżeli chodzi o Valencię to będzie już naprawdę trudno, chociaż bez wątpienia widać, że Neville ma silną pozycję. Pewnie gdyby nie był przyjacielem właściciela, to już dawno by go nie było w klubie. Chociaż jako przyjaciel też powinno go już nie być myśląc realnie i logicznie. Każdy normalny człowiek podałby się do dymisji już po porażce z Barceloną, a tym bardziej po przegranej z Betisem. Neville uważa, że to co się teraz dzieje to naturalna kolej rzeczy na którą on nie ma wpływu. Twierdzi po prostu, że wyniki na tym etapie prowadzenia drużyny (przyp. od 2 grudnia 2015 roku) są dziełem przypadku i szczęścia. Anglik jest zdania, że dopiero po ponad dwóch sezonach można powiedzieć, że stworzyło się coś swojego i drużyna powinna już grać tak jak on to widzi. Jeżeli nie znałbym jego wcześniejszej przeszłości, to na pewno uznałbym go za debila, kogoś niewartego uwagi, który plecie podobne głupoty jak „milionerzy” z MLMu. Jednak to jest człowiek który odnosił sukcesy na wielu płaszczyznach; jako zawodnik, jako ekspert, jako biznesmen. Czego chcieć więcej? Jednak żywa legenda United zapragnęła kolejnego wyzwania. Nie chodziło tutaj o pieniądze, zanim podpisał umowę z Valencią na stole miał 5 letni kontrakt ze Sky, warty 25 mln euro. Odrzucił go i postanowił poprowadzić klub piłkarski z ławki trenerskiej, a nie ze studia. Decyzję swoją argumentował tym, że na koniec życia mógłby żałować. Dopiero teraz widać jak wiele ryzykował Neville przyjmując ofertę swojego przyjaciela. Po takim blamażu, który ma właśnie miejsce, Anglik straci dożywotnio miejsce w futbolu. Nie będzie już nawet ekspertem, bo ja by to wyglądało, że człowiek który nie potrafił wygrać praktycznie żadnego meczu poucza i krytykuje innych trenerów?

Jedna rzecz mnie dziwi w tej historii i strasznie mi do niej nie pasuje. Kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego Gary Neville, który był zawsze świetnie przygotowany do pracy, emanował wręcz inteligencją i rozsądkiem, postanowił przyjąć ofertę pracy w Hiszpanii. Przecież doskonale wiedział, że szatnia jest rozbita po rządach Nuno. Dodatkowo nie zna języka, ani hiszpańskiego futbolu. Czy to jest idealne miejsce na pierwszą pracę w roli szkoleniowca? Czy Neville naprawdę nie mógł przewidzieć tego, że to się właśnie tak skończy? Nie chce mi się wierzyć, że nigdy by nie dostał kolejnej oferty. Dużo lepszej, nie chodzi mi tutaj oczywiście o finanse. Nie mówię też, że nie był przygotowany już do tej roli, ale nie w takich warunkach i nie na takich zasadach. Decyzja irracjonalna i głupia, nie pasująca do Garego Nevilla jakiego znałem ze Sky.

Legendarny bramkarz, Santiago Canizares po porażce z Barceloną powiedział, że Neville powinien przeprosić i podać do się dymisji. Powiem szczerze, że ja oczekiwałem już tego po porażce ze Sportingem Gijon. Jednak teraz jestem skłonny zmienić zdanie i trochę uwierzyłem w to, że Gary Neville faktycznie może odnosić jeszcze sukcesy jako trener. Po prostu źle zaczął, popełnił dużo błędów na początku. Sam jednak mówi, że to nie porażki, tylko lekcja i cenne doświadczenie. Nie wiem czy osiągnie coś jako trener z Nietoperzami, ale jeśli za dwa lata nadal będzie trenował klub z Mestalla, a ten będzie grał solidny, dobry futbol z wizją Anglika, to bez wątpienia będziemy mogli mówić, że Neville wywalczył szacunek i spokój dla trenerów. Nikt już bez wahania nie zwolni szkoleniowca po pięciu porażkach. Plan ambitny i bardzo ciężki do zrealizowanie, ale mam przeczucie, że Gary Neville jeszcze czymś nas zaskoczy. Pani Neville „Sky is the limit.”

Opublikuj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*